(PL - Polska wersja ponizej)
I go back to the place where I was in the morning. This time I'm wearing running shoes and I carry a mobile phone in a pocket (with a roughly mapped out route).
I scan the road with my eyes, like a beach metal detector, in vain. He's gone. He couldn't have gone far, I mean: crawled away far, although I don't really know how fast snails move.
This morning I moved him carefully to the edge of the path, towards the forest. His impressively large house was too beautiful to be smashed by an inattentive human shoe.
So, he's gone somewhere, I mean: he's moved on.
Re-visiting the same places has something of a mantra in it. It combines the comfort of predictability with micro-changes. In us or in our surroundings.
It is easy to overlook these small differences, and yet it is on them that the world is built.
On everyday, seemingly unnoticeable, changes.
.
The snail rolled down the embankment under my feet a few days later. I don't know, maybe it was his cousin. Jeroen was worried that the poor guy must have damaged his house on landing.
Not to mention the concussion he suffered in the fall.
I love these moments when the most important thing is, for example, the well-being of the snail.
Wracam do miejsca, w ktorym bylam rano. Tym razem mam na sobie buty do biegania a w kieszeni telefon z mniej wiecej wytyczona trasa.
Skanuje wzrokiem droge, niczym plazowy poszukiwacz metali, na prozno. Nie ma go. Nie mogl daleko odejsc, to znaczy odpelznac, choc w sumie nie wiem jak szybko przemieszczaja sie slimaki.
Tego poranka przelozylam go ostroznie na skraj sciezki, w strone lasu. Jego imponujacej wielkosci domek byl zbyt piekny, by roztrzaskal go nieuwazny ludzki but.
Czyli gdzies poszedl, tzn przemiescil sie.
Regularne wracanie do tych samych miejsc ma w sobie cos z mantry. Laczy komfort przewidywalnosci z mikro-zmianami. W nas lub w otoczeniu.
Latwo przeoczyc te drobne roznice, a przeciez wlasnie na nich opiera sie swiat.
Na codziennych, na pozor niezauwazalnych, zmianach.
.
Slimak stoczyl mi sie z nasypu pod nogi, pare dni pozniej. Z reszta nie wiem, moze byl to jego kuzyn. Jeroen zmartwil sie, ze biedak na pewno uszkodzil sobie domek przy ladowaniu.
Nie wpominajac o wstrzasnieciu mozgu przy upadku.
Uwielbiam te chwile, gdy najwazniejsza rzecza jest – na przyklad – dobrostan slimaka.